Dzisiaj mikro-recenzja filmu „Thor Miłość i Grom”. Superbohaterstwo z rakiem w tle, pyszności! Zapraszam
2 lata przed diagnozą były u mnie naprawdę trudne. Zmarła moja mama, miałam poważne inne problemy rodzinne, straciłam pracę, którą kochałam, a w kolejnej pracy byłam traktowana… „nieprofesjonalnie”. Żyłam ze nerwami napiętymi jak postronki, ledwo ogarniałam- ale ogarniałam!, tym bardziej, że za więcej osób, chciałam jakoś wypełnić sobą pustkę po Mamie, chciałam żeby WRESZCIE było u nas lepiej.
„Żeby już w końcu ten rok był lepszy od poprzedniego”- w każdy Nowy Rok…
Młodzi rodzice idą do kina
Cudem, który rozświetlał ten czarny czas był mój malutki synek. Długo wyczekany, właściwie już straciliśmy nadzieję, że się go doczekamy. Nie mam porównania, nie wiem, jak to bywa w innych domach, ale u nas Młody wymagał nieustannej uwagi, a ja i małżon byliśmy przez niego wyeksploatowani do cna- a zwłaszcza, kiedy zabrakło pomocy od mamy.
Dopiero kilka miesięcy po roczku Leosia, odważyliśmy się pójść na RANDKĘ do kina. Film wybieraliśmy tak, żebyśmy oboje go nie zawetowali i żeby godzina pasowała do drzemki Leosia 🙂 W takim kluczu zdecydowaliśmy się na Thora Miłość i Grom w wersji 3D z polskim dubbingiem (tak, wiem).
Nie jestem fanką Avengersów, ale do Thora mam słabość*. Na tym filmie uśmiałam się jak durna, bardzo potrzebowałam tego wyjścia! Bardzo. Wtedy bawiła mnie celność opisu relacji damsko-męskich. Wątek onkologiczny mnie nie porwał, ale też nie odrzucił, był zrobiony gustownie i nieprzesadnie sztampowo. Były czasy… wtedy mnie to nie dotyczyło, więc nie bardzo obchodziło 🙂 Cieszyłam się tylko, że nie polecieli na szantażu emocjonalnym i taniej spektakularności.
Dwa tygodnie po seansie poszłam na zwykłe badania krwi przed coroczną wizytą u ginekologa, a przy okazji zleciłam morfologię. Po kolejnym tygodniu czekałam na zaawansowane badania w poczekalni oddziału dziennego w mojej klinice w Gorzowie i myślałam sobie, że „u nas” jest chyba nawet ładniej niż w tej Ameryce.
Patrzyłam na pacjentów pod kroplówkami i wspominałam jak dr Jane Foster dostała od psiapsi dostawę „wszystkiego co niezdrowe” ze szpitalnego automatu, i do rytmu opadających kropelek pożera cukierki i chrupki. I nie wiem, co myślę na temat zakończenia. A może właśnie to Avengersi pierwsi nauczyli mnie skutecznie, że moja opinia na jakikolwiek temat ma drugorzędne znaczenie? Choć może też po prostu, mam wyrąbane.
UWAGA, SPOILERY!
Do rzeczy. Recenzja filmu „Thor Miłość i Grom” w trzech punktach
Słów kilka o samym filmie. Podobał mi się bo:
1.) można było sobie popatrzeć na Thora
2.) niebieski filtr w scenach szpitalnych był ograniczony do minimum
3.) pokazywał, że nawet superbohater nie musi walczyć z rakiem a fraza „poddać się” w kontekście choroby bywa bardzo nietrafiona
Ładna baja, bez tradycyjnego happyendu. Świetna muzyka Guns n’Roses, nastrój trochę jak na dobrej imprezie.
Do obejrzenia w różnych miejscach, np. na Disney+
https://www.filmweb.pl/film/Thor%3A+Miłość+i+grom-2022-836441
*Dzięki wieczne dla Madzi, która kiedyś słysząc jak pyskuję mężowi, że nie idę na żadnego Marvela, rzuciła tylko „Thor? Często chodzi bez koszulki”