Co zrobić, kiedy mam złą morfologię? Do jakiego lekarza się udać, gdy ma się niskie neutrocyty? Kto prowadzi diagnostykę przy podwyższonych limfocytach?
Poniżej opis mojej ścieżki po odebraniu okropnych wyników rutynowej morfologii a jednocześnie zapis tego, jak diagnozowano u mnie AML.
UWAGA: jest to opis moich działań po odebraniu kiepskich wyników, nie żaden „złoty standard”. Jeśli odbierzecie beznadziejne wyniki to możecie postępować, jak Wam intuicja podpowiada, byle szybko zgłosić się po pomoc lekarską!
0. Zrobiłam sobie coroczną morfologię. Morfologię wykupuję przy okazji każdego pobrania krwi, staram się, żeby w mojej rodzinie każdy przy najmniej raz w roku ją robił. Wyszły bardzo niskie neutrocyty, bardzo wysokie limfocyty i rozregulowane inne parametry.
1. Lekarz rodzinny
Dobry rodzinny to podstawa. Miałam kiedyś niedobrego, ale zmieniłam. Uważam, że lekarz pierwszego kontaktu, który kojarzy pacjenta, do którego ma się zaufanie to niedoceniany skarb.
Po odebraniu wyników, kiedy zobaczyłam, że są do p.py, w pierwszej kolejności skontaktowałam się z rodzinnym. On przeanalizował wyniki, zwrócił uwagę na niskie neutrocyty i wystawił pilne skierowanie do poradni hematologicznej, kazał wrócić do siebie, gdybym dostała odległy termin. Dał mi do zrozumienia, że muszę działać szybko.
2. Skierowanie do poradni hematologicznej
„Pilny termin” w poradni był za 3 miesiące. Teraz wiem, że najprawdopodobniej bym do niego nie dożyła. Podziękowałam, nie skorzystałam.
3. Prywatna wizyta u hematologa
Zdecydowałam się na wizytę prywatną, rozpytałam znajomych o polecanego lekarza. Wtedy w Gorzowie nikogo mi nie polecono, więc umówiłam się na wizytę w Szczecinie. Wyjeżdżałam akurat na urlop nad morze, to miałam blisko i pojechałam tam w trakcie turnusu.
Pani doktor mnie dokładnie zbadała (m.in obejrzała dziąsła, zbadała palpacyjnie brzuch), zleciła ponowną, rozszerzoną morfologię i kazała zgłosić się po odbiór wyników do niej osobiście w kolejnym tygodniu.
4. Odbiór wyników
Na kolejnej wizycie odebrałam wyniki. Lekarka wydawała się mnie uspokajać i mówiła, że kiepskie parametry i niskie neutrocyty o niczym nie świadczą i jest potrzebna biopsja szpiku… Szkoda, że nie poinformowała mnie, że na skierowaniu do szpitala napisała rozpoznanie: „nieokreślony nowotwór złośliwy”. Wychodziłam z gabinetu bardzo skołowana i niewiele rozumiałam. Po przeczytaniu rozpoznania złapałam się ściany i wybuchnęłam płaczem na korytarzu. Skróciłam urlop i pojechałam do szpitala.
5. Izba przyjęć
Przed stawieniem się do szpitala zadzwoniłam na oddział dopytać o kwestie organizacyjne. Wciąż liczyłam na to, że zrobią mi biopsję i pozwolą czas oczekiwania na wyniki spędzić nad morzem, wykorzystując opłacony turnus 😀 Miałam skierowanie na oddział hematologii. Miła pielęgniarka poinformowała mnie, że mam się spakować jak na nocleg na oddziale i przyjść ze skierowaniem na izbę przyjęć o dowolnej godzinie, ale najlepiej rano.
Na izbie przyjęć założono mi wenflon, powtórnie pobrano krew i poznałam moją wspaniałą panią doktor. Widząc moje łzy, przytuliła mnie i powiedziała, że „cokolwiek to będzie, będziemy to leczyć”. Z miejsca ją pokochałam.
Wyniki morfologii wyszły zbieżne z poprzednimi, dlatego zaproszono mnie na dodatkowe badania krwi. Gdy i one wyszły nieciekawie, zdecydowano o tym, że zostaję na oddziale i nazajutrz mam mieć zrobioną biopsję szpiku. Nie wypuszczono mnie do domu, ponieważ miałam tak niskie neutrofile (silną neutropenię), że wymagałam izolacji. Wciąż się zastanawiam, jakim cudem nie złapałam żadnego wirusa w tłumie na wczasach.
6. Oddział szpitalny
Początkowo ze względów logistycznych położono mnie na oddziale onkologicznym, w sali dwuosobowej. Biopsję przeprowadzono w gabinecie zabiegowym na oddziale. Po dwóch dniach w sali stawiła się opiekunka, która powiedziała mi znienacka, że mam się w 15 minut spakować i przenoszą mnie do izolatki na hematologię. Naturalnie nie powiedziała mi, z jakiego powodu jestem przenoszona, a lekarza nie było na oddziale. Na nowym oddziale ratownikowi „wymsknęło się”, że biopsja wykazała białaczkę… Był zdziwiony, że o tym nie wiem. Na opanowanie szlochu zaproponował mi leki uspokajające. Potem był weekend i przez 2 dni żaden lekarz nie chciał mi oficjalnie powiedzieć, jaka jest diagnoza. Słyszałam: „nic nie wiadomo”, „czekamy na wyniki z laboratorium”, „ratownik tak powiedział, ale nic nie wiadomo”. Dopiero, gdy po weekendzie wróciła moja pani doktor mogłam liczyć na sensowną rozmowę na temat diagnozy, rokowań, leczenia i całej reszty tych atrakcji. Założono mi wkłucie centralne, na moją prośbę ogolono głowę, przebadano na wszystkie strony i zakwalifikowano do chemioterapii.
7. Przepustka
Po miesiącu na oddziale zostałam wypuszczona na tydzień do domu. W trakcie tego tygodnia raz stawiałam się na kontrolę w szpitalu (morfologia + badanie szpiku). Potem kolejny miesiąc i znów tydzień przerwy, i znowu… łącznie 4 takie cykle przed przeszczepem- a potem przeszczep… ale to już inna historia 🙂
8. Gratis… kalkulator morfologii dla dzieci
Słuchajcie, a jak robicie profilaktyczne morfologie swojemu dziecku, to warto zajrzeć na Hematoonkologię.pl i sprawdzić linkowany kalkulator morfologii u dzieci.